czwartek, 26 września 2013

Wolność w Chrystusie


"Wraz z początkiem roku szkolnego wróciły Nocne Czuwania Młodych. Na wrześniowe spotkanie znów przyjechały setki ludzi. Bazylika ledwie mieściła wszystkich uczestników. Powitał nas o. Bernard Briks, kustosz kodeńskiego sanktuarium. Wyraził radość, że znów widzi w bazylice tak dużą grupę młodych ludzi. Temat NCM-u dotyczył wolności w Chrystusie.


Gościem specjalnym był dziennikarz radiowy Rafał Porzeziński. Podczas konferencji wygłosił świadectwo swojego nawrócenia. Mówił o tym, jak wychodził z hazardu i narkotyków, opowiadał o założeniu rodziny i dzielił się swoją wiarą. Wspominał także o sytuacjach, w których najsilniej doświadczał Bożej mocy. Początkowo nic nie zapowiadało, że da się złapać w szpony nałogów. Pochodził z dobrej, wierzącej rodziny; był ministrantem. Jego świat wywrócił się do góry nogami po wizycie w Stanach Zjednoczonych. Miał wtedy 16 lat. Po powrocie do Polski, w której panowała szara komunistyczna rzeczywistość, postanowił zmienić swój życie. Zaczął uprawiać hazard. Wierzył, że w ten sposób zdobędzie duże pieniądze. Potem doszły narkotyki. W międzyczasie kończył studia i pracował w Radiu Zet.
- Pamiętajcie, że kiedy oddajemy Bogu wszystko, co nas zabija, On to przyjmuje i trzyma na wyciągniętej dłoni. Można Mu powiedzieć „nie”. On szanuje naszą wolność. Ja mogę z powrotem zabrać to, co Mu oddałem. Z szatanem jest inaczej. On nic mi nie może dać. Zły wystawia rachunek i łapie nas na łańcuch. Potem skraca jego ogniwa i trzyma nas na uwięzi - przekonywał pan Rafał.
Opowiadał, że tak bardzo uwikłał się w hazard, że fizycznie nie miał siły, by wstać od stołu w kasynie. Na ludzi patrzył jak na bankomaty. – Najgorsze chwile przeżywałem podczas świąt. W tym czasie wszystkie kasyna były nieczynne. Do tego dochodziły spotkania w rodzinnym domu. Pamiętam smutne oczy mamy i jej nieme pytanie, kiedy wrócę do normalnego życia. Nie mogłem na siebie patrzeć. Nie zerkałem w lustro nawet podczas golenia. Z Bogiem zerwałem po bierzmowaniu. Co prawda, nigdy się Go nie wyrzekłem, ale byłem daleko. Pamiętajcie, że możemy służyć albo Bogu, albo szatanowi. Nie da się iść środkiem. Ja, przez moje wybory i zniewolenia, służyłem złemu – wyznał gość NCM.


Wspominał, jak będąc w szponach nałogów zaczął prowadzić nocne audycje, podczas których dzwonili do niego ludzie borykający się z ogromnymi problemami. – W radiu funkcjonowałem jako człowiek sukcesu, radziłem innym. To było bardzo dziwne. Któregoś dnia w moje ręce trafiła książka „Radykalni”. Zawartych w niej świadectw nie wziąłem na poważnie. Przełom nastąpił pewnej nocy. Wróciłem do domu po 24.00. Do głowy przyszła mi wtedy myśl, że ja żyję, że moje życie trwa w najlepsze. Do tej pory myślałem, że prawdziwe życie zacznie się od jakiegoś ważnego momentu, że wszystko jest jeszcze przede mną. Byłem oszołomiony tą myślą. Zrozumiałem, że moje życie trwa w najlepsze, że mam je tylko jedno. Nieświadomie wszedłem w program 12 kroków. Pierwszy mówi o tym, że jesteśmy bezsilni i nie kierujemy swoim życiem. Miałem pretensje do Boga o hazard i narkotyki. Niczego nie potrafiłem zrozumieć. Nagle usłyszałem w sobie Jego głos. Bóg zaczął mi odpowiadać i wyjaśniać wszystkie wątpliwości. Nie potępiał mnie, przemawiał z ogromną miłością. Zacząłem się modlić językami. Nie wiem skąd się to pojawiło. To był potok słów. Wszystko trwało ok. 20 minut. Zaschło mi w ustach. Upadłem na kolana. W moim pokoju zawsze wisiał krzyż. Obok stały krzaki marihuany, leżały fifki, okropne gazety… zacząłem odmawiać „Ojcze nasz”. Byłem zadziwiony jej tekstem. Kiedy wstałem z kolan, chwyciłem za worki na śmieci. Wyrzuciłem narkotyki, gazety, karty… Do zsypu kursowałem trzy razy. Ogarnęło mnie wzruszenie. Pobiegłem do kościoła. Na Mszę św. czekałem przed zamkniętymi drzwiami. Zostałem też na kolejnej Eucharystii – wspominał pan Rafał. W świątyni przypomniał sobie słowa swojej babci, która często powtarzała: „Synku, pamiętaj, że zawsze masz ze sobą różaniec”. Chodziło jej o … dziesięć palców, na których można odmawiać kolejne „zdrowaśki”. – Poszedłem pod obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Podniosłem wzrok, a Ona się do mnie uśmiechnęła. Odmówiłem wszystkie części różańca. Oddałem Bogu moje nałogi. Powiedziałem, że w zamian chcę nie byle jaką żonę i pracę, która będzie miła Panu. Poprosiłem też o zrozumienie Mszy św. Przez półtora roku codziennie uczestniczyłem we Mszy św. Każdego dnia odmawiałem różaniec. Do spowiedzi poszedłem w Niedzielę Miłosierdzia. W konfesjonale usłyszałem: „niech te dwa promienie, które wychodzą z serca Jezusa, będą dla ciebie autostradą do nieba”. Siostra namówiła mnie do udziału w Kursie Filip. Tam poznałem przyszłą żonę. Nasze „chodzenie” zaczęło się rok później. Oświadczyłem się jej wobec Boga. Potem były zaręczyny; oszalałem ze szczęścia. Na Jasnej Górze opowiedziałem jej całe moje wcześniejsze życie. Co niedziela zabierałem ją do innego sanktuarium maryjnego. Zacząłem pracować w rozgłośniach katolickich. Robiłem m.in. program o Janie Pawle II i nagrywałem książki o Mszy św. W podróż poślubną pojechaliśmy najpierw do Medjugorie. Potem planowaliśmy podróż do Kanady. Niestety, nie miałem pieniędzy na ten wyjazd. Znów poszedłem grać. Kiedy wchodziłem do kasyna wiedziałem, że nie jestem sam. Poszedłem tam z szatanem. Znów wróciłem do hazardu, każdego dnia wygrywałem, ale nie miałem z tego radości. Nie przyznałem się żonie, że znów gram; jej nie przeszło to nawet przez myśl. Gdy wyznałem prawdę spytała tylko, dlaczego nie idę z tym do spowiedzi. Poszedłem. Za pokute miałem chodzić na mitingi hazardzistów. Oczywiście, nie wziąłem sobie tego do serca. Przyszła kolejna spowiedź. Przyznałem, że nie odprawiłem pokuty. Od spowiednika usłyszałem tylko: „nie przejmuj się, odprawisz w czyśćcu”. Zdecydowałem się na terapię. Krótko po ślubie dostaliśmy kolejne krzyże - mówił. R. Porzeziński.
Zaczęło się od choroby żony. Lekarze bezradnie rozkładali ręce. Ktoś zaproponował, żeby pojechali na rekolekcje z postem i modlitwą. Wybrali się na nie całą rodziną. Żona wyzdrowiała. Potem dowiedzieli się, że nie mogą mieć dzieci. Gdy zdecydowali się na adopcję, okazało się, że ich córeczki są chore. Kiedy odbierali je z ośrodka adopcyjnego, siostra zakonna powiedziała, że „każdą chorobę można wyleczyć miłością”. Dziś obie dziewczyny są w pełni zdrowe i sprawne. Nawał obowiązków w domu i w pracy znów zwrócił pana Rafała w stronę hazardu. Terapeuta wysłał go na terapię zamkniętą w szpitalu psychiatrycznym. W tym czasie umierał Jan Paweł II. – Zebraliśmy się w stołówce. Na różańcu dziękowaliśmy za pontyfikat Papieża-Polaka. Moich towarzyszy początkowo nie traktowałem zbyt poważnie. Uważałem się za kogoś lepszego i bardzo pobożnego. Zastanawiałem się, co robię w towarzystwie brutalów i zabójców. Pacjenci tego oddziału wyglądali strasznie. Gdy zaczęliśmy się modlić, poczułem się jak w anielskim chórze. Do domu wróciłem już inny. Rok później urodziło się nam nasze własne dziecko - wyznał.
Na koniec spotkania zachęcał do realizacji „programu halt”. – Nigdy nie bądź zbyt zły. Nie bądź samotny, bo masz wokół siebie kapłanów i Boga, któremu możesz powiedzieć naprawdę wszystko. Nie bądź zmęczony. Błogosław każdy poranek i zawsze dawaj sobie prawo do odpoczynku. Gdy doświadczasz głodu, idź na Eucharystię. Pamiętaj, że życie to przygoda. Św. Paweł pisał przecież: „Raz wybrawszy, zawsze wybierać muszę…”.
Potem wzięliśmy udział we Mszy św. i adoracji Najświętszego Sakramentu. Podczas trwania przy Jezusie po raz kolejny powierzaliśmy Mu swoje życie i prosiliśmy o przemianę naszych serc.
Następne czuwanie zaplanowane jest na 18 października. Organizatorzy zapraszają na nie wyłącznie uczniów szkół średnich i studentów. Gimnazjaliści będą mieli swoje spotkania w Leśnej Podlaskiej. Do zobaczenia!"
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć  tutaj i tu.

Żródła:http://nocneczuwaniemlodych.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz